piątek, 19 czerwca 2015

14 miesięcy z interferonem...

trochę...nieporadnie powstają  posty na moim blogu... nie żebym tłumaczyć się chciała, czy potrzebowała...ale jednak sama względem siebie mam wyrzuty sumienia więc jednak...tłumacze się :)

jak mi zdrowie pozwala (czyt.: oczy widzące) pisać powinnam, jak nie pozwala (czyt.: oczy niezbyt dowidzące) tworzyć powinnam i wtedy bylibyśmy na bieżąco :)

a tak to co... tworzę, nie piszę ;/
mam oczne przygody różne... prawe oko po "pozagałkowym" już chyba tylko cud został... lewe oko... męty mnie dopadły... od małego kilka razy trafiło mi się taki mętne spojrzenie, przechodziło szybciej niż się pojawiało i w ogóle nie przeszkadzało...a teraz... pojawiło się, miesiąc mija, krople były przeróżne...steryd blisko tydzień i nic się nie poprawiło...
teraz już się przyzwyczaiłam, będąc w domu prawie nie odczuwam...nawet czytać się nauczyłam:) będąc na zewnątrz...jakby to młodzież powiedziała "masakra" :(
fruwają takie czarne muchy, szare fale i inne na pierwszym planie...

poza tym, trzeba było 14 miesięcy, żeby przyzwyczaić się do zastrzyków... :) "już" mi wiszą :) trzeba robić, robię, nie trzeba też dobrze :)
a tak poważnie... to był taki miesiąc, że głównie robiłam w brzuch...czyli boli mniej czasem w ogóle...paniki nie ma :)
"strach w oczach" raz na jakiś czas... jak mi się nie chce i mężowi nakazuję w cztery litery...wtedy boli  :) ale za to nie ja muszę przygotować strzykawę :))