piątek, 19 grudnia 2014

SIKORKI

Karmnik, dlaczego zapragnęłam mieć :)

Dawno, dawno temu za drzwiami i szybami, jak jeszcze dogorywające pelargonie na wietrze się kołysały, sikorki przyleciały :)


i wylądowały...



trochę się porozglądały....


uschniętą lobelię wydziobały:)...





i odleciały...
potem przylatywały, jeść dostawały...a jak teść mój drogi stolarz karmnik zrobił... zaprzestały :(

a jak tak przylatywały, kot prezentował się tak:
 nawet nie mrugnął
:)

środa, 17 grudnia 2014

WIELKA STOPA...

... czyli skarpeta świętego Mikołaja

zrobiłam przegląd włóczek i okazało się, że mam takie różne kolorowe, tylko w takich ilościach albo za mało albo za dużo :))

zrobiłam melanż włóczkowy, łączyłam cztery nitki różnych odcieni czerwieni i z wielkim szydłem uznaliśmy, że zrobimy skarpetę na prezenty... skarpeta miała być rozmiaru "na ile starczy włóczki"

wielkiego buta robi się bardzo prosto, a korzysta z porad, podpowiedzi i tutorialu Weroniki :)



a mój się taki stał:




A w ogóle taką butę robi się błyskawicznie :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Miąższ - To mało // ЖИВЯКОМ //




...bardzo dobrze się mi posty pisze przy tym utworze Miąższu
:)

WOJŁOK...

..czyli jak pies robił torbę (koszyk znaczy)...

...i jak wykorzystać pamiątkową narzutę...


Jakieś 23 lata temu, przy okazji Pierwszej Komunii Św. dostałam wojłok (przynajmniej tak u nas w domu nazywało się taki koc/kapę/narzutę)
Mój był najpiękniejszy.. miał takie żywe, nieczęsto spotykane w tych kocach zielenie i pomarańcze :)
Na ówczesne zimy był idealny:)
Bez mojej wiedzy i pod moją nieobecność wojłok przywłaszczył pies...


wytarmosił i wstępnie spruł w kilka chwil..




nie pozostało nic innego jak dokończyć prucie, a przynajmniej uratować jak najwięcej cennych, pamiątkowych "nitek"...:)


i zrobić ogromną torbę/kosz/worek








na zdjęciu nie wygląda, ale jest dość sztywny, leży sobie teraz przy biurku na podłodze załadowany "rzeczami chwilowo nieużywanymi"


czwartek, 11 grudnia 2014

ZIMOWY WIANEK

... stroik cieplutki po prostu :)

... wykonany na szydełku i drutach :)
jak widać poniżej nieskończony...

 ...bo nie mogłam zdecydować się na wersję ostateczną i wszystkie dodatki nieprzyszyte są :)


 ...koło, baza wianka, to takie gąbki, które mi zostały po... owocach...miałam całą hurtownianą skrzyneczkę z owocami, wraz z zabezpieczającymi je gąbkami...tych ostatnich było bardzo dużo...trochę zostawiłam i wiadomo... przydasie :)


... nie opłaca się jednak w celu pozyskania gąbek kupować winogron, bo gąbek zostało mi dużo, a wianek wyszedł jeden :)

...lepiej zainwestować w bazę do wianków styropianową na przykład
...biały i szary "rękaw" robiłam na drutach

a wszystkie kwiatuszki, serduszka i inne wyciągnęłam z mojego koszyka na takie różne próbki szydełkowe...
to co pozostaje podjąć decyzję i przyszyć wybrane kwiatki, bratki do wianuszka :()

TRANSFER

Tutaj transfer na próbę, czyli jak to się robi z drukarką atramentową...



miałam wolną skrzynkę po jabłkach, resztkę białej farby, drukarkę atramentową (tą ostatnia wciąż mam;) ) i chęć wypróbowania, czy transfer bez użycia chemikaliów powiedzie się :)




 powiódł się... :)


Jak to się zrobiło:

- skrzynię pomalowałam farba biała akrylowa do drewna

- dzielnie poczekałam, aż wyschnie

- wydrukowałam grafiki i tu najważniejsze :) grafiki z deco-szuflady, od Pani Izy :)

- wydruk przyłożyłam stroną z motywem do skrzynki (przykleiłam z jednej strony, żeby móc podglądać, czy się odbija :) )

- wzięłam łyżeczkę i garbatą jej częścią :) "jeździłam", dość mocno przyciskając, po kartce

a ponadto:
- bukieciki lawendowe wszystkie trzy z jednego wydruku
- grafikom z napisami zrobić lustrzane odbicie :)

a co najważniejsze:
deco-szuflada to dla mnie najbardziej inspirujące miejsce w sieci, nie tylko dlatego, że Pani Iza ułatwia życie nie jednej rękodzielniczce... jej szuflada jest po prostu pełna najpiękniejszych skarbów, przydasiów i pomysłów :)

a to nie był mój pierwszy transfer w ogóle...bo już robiłam tylko chemicznie... i o tym później :)

środa, 10 grudnia 2014

WAGA...

...zakupiona na starociach po rozkręceni, wyczyszczeniu i skręceniu :) pomalowana została farbą do metalu czarną (trochę z niecierpliwości taki kolor...została farba po malowaniu maszyny :) )


...na próbę jedną stronę wagi wykończyłam farbą białą malując metodą suchego pędzla...
a mąż uznał, że z białym lepiej (niech mu będzie), więc prawie całą potraktowałam wagę suchym pędzlem z białą farbą:)





początkowo stała jako podtrzymywacz słoiczków z przyprawami na blacie kuchennym...
ale już mi się znudziło i robi za stojak na zioła na parapecie :)

wtorek, 9 grudnia 2014

TORT MIĘTOWY...

... chociaż miał być niebieskawy  :)

...przepisu nie będzie, a był pyszny :)
myślałam, że mam zdęcia krok po kroku i będę wiedzieć co i jak, ale mam tylko zdjęcia pierwszych dwóch kroków i ostatniego :()


To był tort rocznicowy, dwuosobowy
... więc

 ...foremkę trzeba była stworzyć mniejszą

odrysowałam delikatnie koło na foli i papierze do pisania...
... i lepiłam formę z foli aluminiowej
pomagałam sobie naczyniem (metalowy okrągły pojemnik do przechowywania żywności ;> )
"oblepiałam" pojemnik (od zewnątrz ;) w sumie trzy warstwy folii
na koniec wyjąć naczynie włożyć papier do pieczenia i ... gotowe

przed wylaniem ciasta do formy należy ułożyć ją na blaszce z piekarnika
taka foliowa forma zachowuje się jak silikonowa... trudno ją przenieść do piekarnika, a tu dodatkowo nasza niepewna konstrukcja :)
to był krok pierwszy

drugi:
upieczony biszkopt :) z odpowiednio zmniejszonej ilości składników :)


i ostatni etap uwieczniony:


ale:
tyle ile pamiętam :)
biszkopt był czekoladowy... z dodatkiem kakao czyli :)
krem był budyniowy... pół z barwnikiem niebieskim pół bez :) (tylko góra, wierzch tortu na niebiesko)
biszkopt nasączony naparem miętowym i tenże napar ponadto w polewie czekoladowej :)

czwartek, 4 grudnia 2014

OSIEM MIESIĘCY Z INTERFERONEM

Brzmi to nieprzyzwoicie, ale tak się stało... zaczynam dziewiąty miesiąc...z interferonem :(

Co trzy miesiące musimy na oddziale poddać się pielęgniarce i większej igle niż ta na co dzień (na co drugi dzień dla ścisłości) - w celu pobrania krwi oczywiście i ustalenia, czy wszystko "gra" :)
Tak też wypadło na wczoraj :) zdecydowanie wolę wypompowywanie niż wpompowywanie :))
... mniej boli, nie muszę patrzeć na igłę się zbliżającą, a co najważniejsze...nie muszę sama sobie tego robić :)
a w ogóle w tym miesiącu wczytywałam się w wieści o takim leku Tecfidera ... lubię mieć nadzieję, że kiedyś będę mogła zapomnieć o zastrzykach...

poniedziałek, 1 grudnia 2014

PRAWY DOLNY RÓG...

...globusa :)


Cezary Łasiczka urzeka mnie w swoim OFF Czarku przeważnie...
...ale dziś moje serce należy do gościa dzisiejszego programu  :)

ps. w mojej pralce też mieszka "sock monster"... na szczęście pożera tylko mężowe skarpetencje :)

poniedziałek, 3 listopada 2014

SIEDEM MIESIĘCY Z INTERFERONEM...

...zaczęło się niespodziewanie...
wracam z oddziału, uzbrojona w nową partię, następnego dnia mam zastrzyk...wyciągam oprzyrządowanie :) i co się okazuje... ze fiolki i strzykawki z partii starszej (pasującej do pierwszego wstrzykiwacza), a igły z nowszej (nie pasujące do starszego wstrzykiwacza:) )

sprawa nie wyszłaby na jaw, gdybym zastrzyki robiła ręcznie...nawet bym nie zauważyła....ale, ze ja zmechanizowana jestem... to od razu coś...w coś nie chciało się dopasować :)
telefon do siostry oddziałowej...
Pani Ania przeprasza i pyta, czy mogę miesiąc ręcznie zastrzyki robić...odpowiadam, że tak, a potem cały miesiąc czekam....żeby się już skończył :)

... pierwszy zastrzyk bez pistoletu...był w brzuch...nie bolało, ale zbyt długo trwało...:( siedzę ze strzykawką w brzuchu...i czuję, że zaczyna brakować mi powietrza :) to oczywiście, głównie w głowie brakowało :) no ale zaczynam oddychać głębiej, igła z każdym oddechem bardziej się rusza...
...więc dostrzegam jakiś dotąd niezidentyfikowany komizm tej sytuacji, zaczynam się śmiać...
taka sytuacja (już bez śmiania) przytrafiła mi się ponownie przy zastrzyku po lewej stronie brzucha...nigdzie indziej nie...

...były jeszcze zastrzyki, który wykonywał mąż... jego pierwsze :) mąż dlatego, że miało być w cztery litery...a ja z gumy to zbyt bardzo nie jestem...
mnie stresowało to, że nie będę widzieć (bo z tyłu) [czyt. nie będę mieć kontroli, nad tym co się dziej;)] i, że M. jeszcze tego nie robił... powiedziałam, że  drugiego półdupka mężowi nie oddaam :)... podobno zbyt bardzo się ruszałam :))
jak na pierwszy raz nie było źle, ale ja w związku z tym, że nie skupiałam się na robieniu zastrzyku, to wszystko inne odczuwałam mocniej....

potem się jednak zdecydowałam oddać strzykawkę w męża ręce ponownie...ale chyba na pewno nie będzie trzeciego razu :)) a w ogóle to od dzisiaj mam już wszystko do wszystkiego pasujące, więc można robić wstrzykiwaczem :)
na oddziale spotkałam Gosię, dużo czasu pochłonęła nam dzisiaj wizyta na oddziale, więc zdążyłyśmy szybko podzielić się wieściami minionego miesiąca :)) za miesiąc się nie spotkamy...bo nam się ilości interferonu nie zgadzają :) ale żeby nic nie stracić umówiłyśmy się, że się umówimy :) ... na kawę :)

jeszcze miałam taaaaką jedną noc w minionym miesiącu...przeziębiona byłam, gardło bolało...nawet miałam temperaturę, co ostatnio zdarzyło mi się w dzieciństwie...i to przed klasówką...jak wsadziłam termometr do herbaty :)
przeziębienie przeziębieniem...zastrzyki trzeba robić...ledwo zrobiłam, ledwo zapakowałam się do łóżka, dostałam takich dreszczy, a przy tym było mi tak niedobrze, że popiłam paracetamol miętą :))
to było jak objawy grypopodobne występujące na początku stosowania interferonu...tylko niewyobrażalnie gorsze...
na szczęście wydarzyło się raz, więc uznałam to za chwilowe osłabienie...z którym powiązałam taką reakcję po zastrzyku...a że to było prawie miesiąc temu...to już dawno nie pamiętam...

poniedziałek, 27 października 2014

Witek Szacoń - SMka


...kilka dni temu pierwszy raz wysłuchałam i... popłakałam się...
płakać, to niespecjalnie dobre określanie...mi po prostu zaczęły lecieć łzy... takie uprzątające rzeczywistość łzy :)
...przez 3 minuty 21 sekund przez głowę przemknęły mi wszystkie osoby, które w jakiś sposób są ze mną...SMką
...przez 3 minuty 21 sekund byłam oczarowana ogromem miłości...
...przez 3 minuty 21 sekund....myślałam, o chorych, którzy nie mają wokół siebie osób, "które znajdą siły, by móc go zawsze pchać"
...każdy chory na stwardnienie rozsiane zasługuje na taką "piosenkę" i potrzebuje takiej "piosenki"... na co dzień...od najbliższych...

wtorek, 21 października 2014

ŁĄCZENIE KWADRATÓW SZYDEŁKIEM...krok po kroku

jak łączę kwadraty przy pomocy szydełka z użyciem półsłupków :)
na pewno metod szydełkowego łączenia granny squares jest mnóstwo, do tego jeszcze łączenia igłą :)
a mój jest taki:
po pierwsze dwa kwadraty (na początku dwa kwadraty, bo potem to już tylko wolne boki będziemy mieli...jak nasz kocyk będzie rósł ;> )
odwracamy na "lewą stronę" ;> będziemy łączyć po stronie tylnej (lewej;))
robimy pętelkę początkową na szydełku (kolor włóczki taki, jak ostatnie okrążenie kwadratu...co by było ładnie i harmonijnie) :)
wybieramy sobie jeden z rogów pierwszego kwadratu
i robimy półsłupek
przekładamy szydełko, przez wybrany róg drugiego kwadratu...
... i łączymy za pomocą półsłupka
wkładamy szydełko w kolejne oczko słupka pierwszego kwadratu i...
... robimy półsłupek
wkładamy szydełko w oczko kolejnego słupka pierwszego kwadratu i ...


... i robimy pólsłupek
następnie przekładamy szydełko przez przerwy pomiędzy grupami trzech słupków jednocześnie w obu kwadratach (zwróćmy uwagę, żeby były to te same - analogiczne przerwy w obu kwadratach)
i robimy półsłupek, który połączy znowu kwadraty
w ten sam sposób postępujemy dalej, aż do połączenia boków kwadratów, na całej ich długości
tak wygląda łączenie po stronie lewej
a tak po prawej :)
a tu już kilka kwadratów do Antosiowego kocyka połączonych :)

a jak już połączymy kwadraty, to zapraszam tutaj, na ostatni szlif :)

poniedziałek, 20 października 2014

ZAKAŃCZANIE ROBÓTKI... krok po kroku :)

Znam dwie wersje:)
w przypadku każdej najpierw musimy odciąć włóczkę, w pierwsze wersji mniej, powiedzmy dwa centymetry, w drugiej, dla wygody więcej, niech będzie 5 centymetrów:)



Pierwsza to po prostu wyciągnięcie pętelki, ciągniemy pętelkę szydełkiem do góry, powiększając ją, aż końcówka włóczki też przejdzie przez ostatnie oczko robótki...
... i gotowe:)


Druga: powiększamy trochę pętelkę...



... i przekładamy przez nią włóczkę, a następnie pociągamy za włóczkę ....
 ...i gotowe:)

W obu przypadkach musimy dość mocno zacisnąć / pociągnąć włóczkę, co by było dobrze zabezpieczone:) ale nie ma też co się siłować :)

Druga wersja jest podobno...pewniejsza...

A na koniec możemy jeszcze schować wystająca nitkę :)
szydełkiem przeciągamy nitkę przez kolejne oczka