Tatar...cóż prawdziwego nie jadłam pewnie z 25 lat, chyba nawet nie pamiętam smaku surowej wołowiny, ale jedno wiem☺...bardzo mi smakował ;)
Przeczytałam przed chwilą historię tatarskiego befsztyka i chyba chwilowo odebrało mi chęć przypominania sobie dawnych smaków☻...
...także zatrzymajmy się przy przepysznej wersji śledziowej.
Dostałam sukienkę, dziewczęcą, kwiecistą, śliczną sukienkę...taką i do trampek i do obcasów ;) Miała jedną wadę, była...za mała, bo za krótka ;) Nawet jakbym miała nogi gimnazjalistki, to bez jej (uczennicy) śmiałości nie miałabym odwagi opuścić w niej (sukience) domu :)
Znów z opóźnieniem. Dobrze, że przynajmniej w odpowiednim miesiącu :) Ale jak stali bywalcy zaobserwowali w ogóle mało się dzieje...czyżbym nie gotowała, nie piekła, nie szydełkowała, przecież nie znikłam ;)
Zakupiłam ostatnio, między innymi, podręcznik do... ciastkarstwa ;) Na targu ze starociami :) Podręcznik w moim wieku, więc nie prehistoria. Przegapiłam tylko spotkanie z zawodowcem :), bo kiedy ja buszowałam w książkach mąż mój wdał się w rozmowę z Panem sprzedawcą. W samochodzie dopiero zakomunikował mi, że ten Pan (niezmiernie podobny do Antonio ) jest kucharzem...
Nieczęsto spotykamy osoby, które by ich nie lubiły, ale duża część tychże się jajek boi :)
Bo... cholesterol. Pomimo tego, że wiedzą, iż jest to wysoce bogaty w składniki odżywcze i niezbędne witaminy i minerały pokarm i tak się go wystrzegają, bo... cholesterol :)
Autor mój dziadek osobisty, o którym już wam wspominałam.
O takim domu ;)
Odkąd pamiętam uważałam, że urodziłam się zbyt późno ;)
Myślę, że to za sprawą tego rysunku (i literatury, na której szlifowałam czytanie ;) ) Wpatruję się w niego od czasów dzieciństwa i w zależności od momentu mojego życia dostrzegam w nim inne odpowiednie cechy, domu (dla mnie) idealnego :)
I ponownie przeciągnięty post...ale dzięki temu piszę do Was z naprawdę niesamowitego miejsca, o którym z ogromną ochotą i mam nadzieję niebawem, napiszę.