poniedziałek, 8 listopada 2021

89, 90 i 91 miesiąc;)

 34 miesiące bez lecznia 

Wstęp dłuższy będzie od podsumowania, ale skoro moja chwilowa bezsenność do tego nakłoniła to i niech tak będzie:)
Chyba w nocy mniej zmęczona niż w dzień jestem;)
To co mnie popchnęło do nocnego pisania...?

Jak po grudzie;)

Nie mam kiedy, nie mam jak i nie zawsze... jak dziś spać nie mogę, kiedy to wszyscy moi chłopcy i zwierzęta, akurat to robią, czyli i mi w teorii pozwalają:)

Brzmi podejrzanie ;) ? Ale jak napiszę, że raczej w zmowie przeciw mnie żyją nocą, to wręcz niewyobrażalnie, prawda :)?

Antoni sypiał pięknie, dopóki się nie popsuł ;) i nie zaczął chodzić spać wcześniej, czyli powiedzmy jak przedszkolak, to znaczy po wieczorynce,  tudzież dobranocce, jak to miało miejsce w czasach mojej bardzo dawnej młodości:)

Pięknie, że tak chciał, tylko do chociażby szóstej, no bo do siódmej, jak w moim dzieciństwie wczesnoszkolnym to już by było jakby zdecydowanie zbyt pięknie;), mu jest za długo, więc budzi się punkt druga w poprzek łóżeczka i bez kołderki i ratuje nas butelka pełna mleka.

Druga piętnaście Antoś śpi, a mama, która wieczorem odplynęła w okolicach "po dzienniku", nawiązując do nomenklatury czasów dzieciństwa, czuje się chwilowo wyspana. Walczy dzielnie co by resztki pragnienia przespania nocy nie zatracić i tak przeważnie do okolic godziny trzeciej trzydzieści nad ranem. 

Gdy uśnie to zaraz...albo do pół godziny... budzi ją kot polujacy na miski w kuchni, ewentualnie zakopujący po stokroć zakopane w kuwecie...

Dziś coś się pozmienialo, Antoni śpi bo wyspał się dziś już przed północą, a zaraz po z pełnym brzuszkiem kontynuował noc. Kota nie ma, bo nas w domu nie ma. 

Co by tradycji stało się zadość,  ktoś coś wymyśleć musiał:) Dziś okazało się kolej wujka antosiowego była, aby próżnię wypełnić ;)

Wujek survival lubi, a jak się okazuje, że namiot nieocieplony, a prognozy nie sprawdzone... to trwoga, a jak trwoga to wiadomo... do siostry i nocne pogaduchy poodprawiane, bo dzisiejsze szkoły przetrwania to może i w głuszy, ale zawsze z What's upem... ewentualnie innym messengerem.

No i teraz jest godzina, która jest...mama, siostra, żona i "pańcia" zamiast korzystać i spać, nie zdecydowała się bo zbyt wiele obrotów zamiast snów spokojnych się odbywać zaczęło... więc jestem i piszę :)

Zaległe trzy miesiące, o których dużo nie będzie, bo na szczęście poza powyższymi, wszystko inne constans. 

Chociaż do okulisty się umówiłam, bo mi mąż spokoju nie dawał:) Mocno też myślę o powrocie do leczenia. Co mnie powstrzymuje, skoro od 2 i pół miesiąca nie karmię? Pewnie niechęć do leczenia, więc co skłania? Potrzeba stabilności, stałości i poczucie bycia zaopiekowaną....

Tyle na pierwsze po trzech miesiącach spotkanie ;)

Dobrego tygodnia:) i dobranoc.

3 komentarze:

  1. Trzymaj się dzielnie, Basieńko. A on zacznie w końcu przesypiać noc...

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudne decyzje, trudny czas dla Ciebie, ale wierzę, że będzie dobrze!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieprzespane noce - krążą o nich legendy. Mam nadzieję, że wkrótce jakoś się wszystko ułoży. I że ze zdrowiem będzie też lepiej. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że jesteście ♥