59 i 60, a 61 miesiąc ostatni bez leczenia?
Już nie pierwszy raz piszę, że ostatni. Od trzech miesięcy w ogóle nic nie piszę, a o zgrozo ;) czuję się lepiej i lepiej...
... ale jednak po nocnych pobudkach i całych dniach z chłopakami, zdarza się, szczególnie ostatnio, że oddaję się sennym marzeniom jeszcze przed Antosiem :)
Do łóżka doczłapuję, nie idę, ale i tak jest dobrze, lepiej niż trzy, czy trzynaście ;) miesięcy temu. Jak obiecuje dobry duch mojej terapii, którą dzięki niemu stosuje, a o której wciąż pamiętam Wam napisać, to właśnie ona sprawia.
Jestem sama, tata zabrał chłopaków na weekend do dziadków. Zegnałam ich ze łzami w oczach, ale jak się okazuje potrzebowałam tego, nie łez, ale pobycia samej.
Oczy, oko, po rzucie lepiej, nie jak przed, ale dobrze. I powtarzam to, co powtarzam po każdym pogorszeniu... jeśli tak zostanie, jeśli nie będzie gorzej, to będzie dobrze :)
Jestem po re-diagnozie, jeśli mnie pamięć nie myli od listopada. Mi do leczenia się nie spieszy, tym bardziej, że się lepiej czuję :) więc nie naciskam i nie przypominam o swojej osobie ;) Doszły do mnie jednak wieści, że nie jestem zapomniana i że powrót na początku marca, także dlatego pytam sama siebie, czy to ostatni miesiąc ;)
Za późno komputer otworzyłam ... może jutro, czyli dzisiaj później, coś jeszcze napiszę
♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że jesteście ♥