wtorek, 10 czerwca 2014

DWA MIESIĄCE Z INTERFERONEM...

... w każdej jednej ulotce, w każdym jednym instruktażu, w każdym jednym zapewnieniu słyszę i czytam, że po kilku samodzielnie wykonanych wstrzyknięciach stanie się to dla mnie...jak to się mówi powszednim chlebem...

u mnie ... nic z tych rzeczy, mam wrażenie, że pierwszy miesiąc był łatwiejszy...może dlatego, że to jeszcze taka nowość :( trochę była...

drugi miesiąc  właśnie minął...pod znakiem bólu przy każdym zastrzyku, pod znakiem obrzęków po każdym zastrzyku, pod znakiem nieumiejętności (z nieznanych względów) zręcznego wykonania każdego "leku" do zastrzyku...

dzisiaj byłam na oddziale po trzecie pudło...w szpitalu przynajmniej wszystko szybko się odbyło bardzo :)

to był miesiąc płakania z byle powodu, miesiąc kłócenia się z mężem pod byle pretekstem i miesiąc niezmierzonego pragnienia wyrzucenia interferonu przez okno...

mam nadzieję, że ten który zaczynać będę wnet (jakby to powiedział pewna kobieta całkiem mi niedaleka :) ) będzie po prostu lepszy, nie musi być udany, czy dobry, niech tylko będzie lepszy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteście ♥