niedziela, 10 grudnia 2017

44 miesiąc leczenia - 1 miesiąc z...

Mój nowy (nie)przyjaciel 

fumaryn dimetylu...

Krótki wpis o początkach z Tecfiderą...dla wtajemniczonych ;)

Pierwszy miesiąc za mną.

Najpierw była wizyta w szpitalu, gdzie pielęgniarka odpowiednio mnie nastroiła☺, żebym uczciwie i zgodnie z zaleceniami jej, połykała zielone tabletki.
..."bo jak nie" to: (możliwe skutki uboczne) biegunka, bóle brzucha wzdęcia, nudności , wymioty, bóle głowy, gorączka i gorąco, "ale nie, że na twarzy...będzie wszystko palić od środka ;)"
Cel jaki chciała uzyskać to nakłonienie mnie do zjadania w ogóle i "obfitych" posiłków, tych podczasch których będę łykać T, ze szczególnym naciskiem na śniadania ;)
Ja śniadania jadam, lek mogę wziąć o której chcę, więc problemu nie zauważyłam

Moje następstwa przyjmowania...


niewiele:)

Pierwsze trzy  dni, takie kwadranse, dwie godziny po tabletce, podczas których czułam się jakbym wróciła do domu po całym dniu na nartach, albo spacerze w mroźny dzień ;) i przemarzły mi uda i ramiona


Plusy na dziś dostrzeżone:


~ koniec z zastrzykami
~ osoby, które znam mówiły,  że w końcu po latach zaczynają znowu żyć ...  to i mi się przytrafiło (przynajmniej do skończenia pierwszego opakowania)


Minusy


~ drugi plus u mnie spowodował ogromny minus;) Przy zastrzykach byłam troszkę jak zombi i jeżeli rano nie zrobiłam czegokolwiek, z codziennie wydłużającej się listy rzeczy do zrobienia, to po południu nie zrobiłam już nic. Teraz jest delikatnie odwrotnie....
...mam wiele więcej energii, którą spożytkowuje na rzeczy, na które przez ostatnie 3,5 roku nie próbowałam wykrzesać nic ponad obowiązkowe minimum...
..i niby fajnie, ale: kręgosłup przypomniał o sobie boleśnie,  już po pierwszym dniu...

~ zajść w ciążę przy interferonie byłoby o niebo ;) bezpieczniej


Podsumowując i co nieco dodając:


Podczas brania pierwszego pudełka....byłam jak skowronek;)
Rację mieli ci którzy mówili, że znów będzie się żyć chciało ;)

A od pierwszej tabletki drugiego pudełka znów zombie ;) Mam nadzieję, że to chwilowe :) I raczej związane z tym, że mało brakowało, a bym ściany w mieszkaniu wymalowała ;)

Tylko te oczy moje mizerne...nic lepiej...

I marginesik :)

Jest jedna rzecz, której nie lubię usłyszeć, jak ubolewam nad nie czytaniem...przecież są audiobooki ;)
Mam taki mankament ☻, że nawet jakbym cebulę kroiła, na stojąco ;) ,to z audiobookiem na uszach bym bez wątpienia usnęła ;) ...no dobra, na stojąco nie potrafię, ale z pewnością zaplanowałabym wszystkie wydarzenia, na najbliższe dni...

4 komentarze:

  1. Mam podobnie z audiobookami - zupełnie nie potrafię się skoncentrować na słuchanej treści. Życzę samych plusów nowego leku. Ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) bo audiobooki są bez sensu ;) Chociaż jest jeden lektor, którego słucham i usypiam dopiero po 3-5 minutach :) Małżonek ;)

      Usuń

Dziękuję, że jesteście ♥