niedziela, 24 czerwca 2018

50 miesięcy leczenia

7 miesięcy z Tecfiderą



Znów z opóźnieniem. Dobrze, że przynajmniej w odpowiednim miesiącu :)
Ale jak stali bywalcy zaobserwowali w ogóle mało się dzieje...czyżbym nie gotowała, nie piekła, nie szydełkowała, przecież nie znikłam ;)

Taki był ten miesiąc...


Wszystko, o czym napisałam robiłam, na szydełku i sukienkę i bluzkę, z piekarnika...sernik na zimno ;) tort z bezą włoską...dużo się działo, ale spisane nie zostało...

Jeżeli jestem "neurologicznie boska", to ... "okulistycznie trup", może to jest powód mojego nie pisania...
Wizyty kontrolne, u ocznego specjalisty  mam co trzy miesiące, nie co sześć, czy dwanaście, ale nie potrzebuję ich, żeby wiedzieć, że nie widzę coraz bardziej...bo nawet boję się napisać, że nie widzę...

Od czterech i pół roku powtarzam, sobie, że jeśli gorzej nie będzie, to dam radę. Teraz, nawet w ten sposób nie myślę...może próbuję zaklinać rzeczywistość :)

Człowiek jest wielki i silny...nie uwierzyłabym pięć lat temu, że pogodzę się z tym wszystkim co się stało, w ogóle, że mi może się tyle przytrafić byłoby jakąś kosmiczną historią...

...jak byłam dzieckiem miałam przekonanie, że nic tragicznego nie może mi się zdarzyć. To były takie dramatyczne myśli odnoszące się do obserwowanych, czy usłyszanych historii...ktoś stracił nogi, ktoś ręce, ktoś wzrok, ktoś rodziców, gdzieś jest wojna...
To był zawsze ktoś i gdzieś i żyłam w w przeświadczeniu, że to nigdy nie będę ja i tu.

Z jednej strony wiem, że jeżeli przestanę widzieć na jedno oko, wiem, że jak wszystko dotychczas i to udźwignę...napisałam to ale nie powiem i nie pomyślę, bo boję się, że na moje metr sześćdziesiąt w kapeluszu, to będzie zdecydowanie za dużo.




8 komentarzy:

  1. Zdecydowanie za dużo! Sami nie wiemy ile udźwigniemy, bo to zawsze komuś się zdarza...ale trzymam kciuki z całej siły, byś mogła tu bywać i pisać o tym wszystkim co robisz i czego nie robisz:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio, chyba najbardziej lubię pisać o tym, czego "nie robię " ;) :*

      Usuń
  2. Zrobiłam dziś na obiad sos do makaronu (wzięłam kokardki zamiast spaghetti) z Twojego przepisu (ten z brokułami i serem lazur) - jest (bo jeszcze troszkę zostało) świetny! Mocno wierzę, że zamieścisz tu jeszcze całe mnóstwo przepisów na pyszne, proste dania. Jestem ogromnie ciekawa tej bluzki, a jeszcze bardziej sukienki szydełkowej. Ściskam mocno! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ja też Oluś ♥ Dziękuję ;) A sukienka już jest :)

      Usuń
  3. Mamy takie przeświadczenie, prawda? Ale jesteśmy mocarne i jak trzeba bierzemy na klatę co daje los bo wyjścia nima ;/ W innych obszarach na styku zdrowie dziecka tego doświadczyłam. Ryczałam jak bóbr i mówiłam temu na górze, że nie akceptuję jego decyzji. A potem poszłam z moim małym Kretkiem na operację i teraz co pół roku czekam, bo do końca nie wiem kiedy jaka nowośc mnie spotka. Wiesz, tak gadam o sobie, bo chcę powiedzieć PISZ KOCHANA. Jesteś dobrocią, humorem, optymizmem i nadzieją w jednej osobie <3 Przytulam i ciumasy Babowniowe ślę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basieńka uwielbiam Cię;)
      Nie ma wyjścia bierzemy i pewnie tak jest lepiej...bo pewnie ten na górze wie że jakbyśmy mogli nie wziąć i nie wzięli to może postepowalibysmy głupiej niż głupio:)
      Jestem dobrocią humorem i optymizmem tak sobie napiszę;)

      Usuń

Dziękuję, że jesteście ♥