sobota, 8 stycznia 2022

Kosz Mojżesza, kołyska...czy warto?

Kołyska, kosz Mojżesza, dla noworodka i niemowlaka? 



Co zdecydowanie przydało nam się w pierwszych miesiącach rodzicielstwa


Póki co o koszu Mojżesza z podstawą do bujania - kołyską. Zapraszam, poznajcie mój punkt widzenia na... bujanie ;)


Kosz Mojżesza - kołyska


Kosz Mojżesza

Kołyska ;) nie wiem jak się sprawdza taka typowa, która zasadniczo jest według mnie huśtawką, a z takiej korzystałam w weekendy, których było niewiele, u rodziców. W domu mieliśmy kosz Mojżesza ze stojakiem kołyską, kołyszącą się w w przód i w tył.

Czemu przydatna? 

Kosz stała przy naszym łóżku, Antoś się w nocy pewnie jak większość dzieci wybudza. Nie jest to pobudka na karmienie, czy z jakiś innych znacząco nieprzyjemnych powodów :) Maleństwu takiemu czasem bardzo niewiele potrzeba, a to się coś śni, a to czegoś przez sen dotknę, ewentualnie może akurat postanowiłem , że może jest mi ciepło, albo zimno. 

Takie pobudki doprowadzić mogą do rozbudzenia, a nie zawsze niezbędne jest ono, pół godziny po karmieniu na przykład :) Antoni manifestuje przebudzenie wstępnym marudzeniem, na które mama reaguje i u nas wystarczy delikatnie pokołysać, a dziecko ponownie w sen zapada :) 

Kosz czasami nie potrzebuje rodzica, bo okazuje się, że przy większym niepokoju i wierceniu się kołyską delikatnie buja sam bobas :)

Od testu z dwoma kreskami wiedziałam, że chcę kosz Mojżesza. Po pierwsze mi się podobał sam w sobie i wyobrażam sobie, że jego wykorzystanie nie zakończy się po paru miesiącach , jak dziecko wyrośnie, ale z powodzeniem posłuży nam długo dłużej, chociażby jako kosz na zabawki, których już się troszkę uzbierało.  Drugie jest bardziej istotne, bo jedyna wersja kosza jaka wchodziła w grę, to właśnie taka z płozami i w dodatku umożliwiającymi kołysanie w przód i tył. 

Dlaczego kołysanie przód tył? Nie pamiętam dokładnie, ale chyba wydawało mi się, że jest bardziej naturalnym kołysaniem, takim mogącym wyręczyć mamę kołyszącą dziecko na rękach... bo jednak kołyszemy w prawo, lewo, czym dla dziecka jest przód i tył. 

Miałam wątpliwości, przez chwilę, wyobrażając sobie kołyski z dawnych czasów, kiedy to kołyskę miało raczej każde dziecko ;) ...z czasów, których żadne z nas nie pamięta :) . Takie kołyski raczej kołysały się na boki...

Po trzecie...kołysanie jest czymś do czego dziecko przywykło przez pierwsze dziewięć miesięcy życia w brzuchu mamy, więc dlaczego miałabym mu te idealne warunki odbierać :) jeszcze i tak sporo życiowych problemów, dylematów i niewiadomych go spotka.

_____________________________________________________________________________

Powyższe pisałam na świeżo kilka miesięcy temu. Dopisać mogę o kołysce najczęściej spotykanej w sprzedaży (tej u nas używanej w weekendy u rodziców). 

Taka kołyska jest wąska i ma szczebelki, szczebelki, w które z uporem maniaka pchają się wszystkie dziecięce kończyny, co automatycznie powoduje płacz i zgrzytanie zębów;) Jest na to sposób, albo zakup specjalnych ochraniaczy do łóżeczek, albo przewleczenie kocyka, czy ręcznika przez szczebelki. 

Kosz Mojżesza szczebelków nie ma, więc takich problemów nie sprawiał, pomimo tego,  że jest mniejszy.

Kołyska ma kółka, więc można z łatwością ją ze sobą zabrać, gdzieś, gdzie chcemy być i nad dzieckiem kontrolę mieć ;) U nas sprawdzała się podczas dziennych drzemek na balkonie :) 

Kosz Mojżesza jest lekki, więc też możemy go wszędzie ze sobą wziąć :)

U nas kołyska weekendowa była zawsze zablokowana (brak możliwości bujania). Powodem było ciężkie, oporne huśtanie, nie dało się kołysać subtelnie, a najdelikatniejsze próby i tak majdały dzieckiem po całej kołysce.

Jeśli chodzi o kosz, to póki co jest na strychu i nie wiem, czy jak pisałam wyżej kiedykolwiek posłuży do przechowywania zabawek... może jak wyprowadzimy się z kartonów do mebli :)

Kołyska w ogólnym rozrachunku może z zabezpieczonymi szczebelkami posłużyć dłużej. 

To jest moje pierwsze dziecko i chciałam czuwać nad każdą sekundą jego snu, przy drugim z pewnością będzie podobnie. Noworodek lubi mieć ciasno bo czuje się bezpiecznie...tak też było u nas w koszu. 

W łóżeczku miałam tak zwany kokon, który u nas zdecydowanie się nie sprawdził. Antoś od małego lubił leżeć na brzusku, a taki kokon absolutnie ograniczał mu widoczność. 

Jako kobieta z rosnącym brzuchem chciałam kokon, a kolory kusiły... świat postawił (taki bez kolorów) na mojej drodze, pożyczyła nam kuzynka, a kokon bardzo szybko na kilka miesięcy zawisł w szafie :) O kokonie więcej kiedyś ;)

Dobrego weekendu :)

6 komentarzy:

  1. Moja córka używa czegoś pośredniego - łóżeczka-dostawki, z odpinanym bokiem i możliwością przewiezienia tam gdzie trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nad takim zastanawiałam, ale jednak to bujanie tak bardzo, bardzo mnie korciło:)

      Usuń
  2. Fajna sprawa, ale na krótko, bo dzieci szybko rosną!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stąd pomysł ba zabawki :)
      Ale przyszedł mi też drugi ... tylko nie wiem , czy lepszy, czy gorszy:) Kosz na pranie już suche, do prasowania;)

      Usuń
  3. A ja pierwszy raz czytam o takim wynalazku, jak "kosz Mojżesza". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, ze o ile kosz znałam, to tyle wynalazków ile poznałam przez ostatnie dwa razy 9 miesięcy;) ... To zbyt dużo;)

      Usuń

Dziękuję, że jesteście ♥