Domowy zakwas na barszcz czerwony
Dziś domowy zakwas na barszcz czerwony, nie tylko wigilijny i nie tylko na barszcz ;)
Z jakiś względów....niezrozumiałych ;) w całości, zakwas na barszcz robię tylko zimą...rozpoczynając sezon przed świętami Bożego Narodzenia, czyli precyzyjnie przed wigilią tegoż święta.
Robię go tak troszkę na bieżąco, chociaż gotowy zlany do butelek, czy słoiczków w zimnie może stać długo.
Jest bogactwem witamin i mikroelementów (z naciskiem na żelazo) , przyspiesza przemianę materii, jest pełen probiotyków, czyli uzupełnia florę bakteryjną jelit, a cóż nad nie ważniejszego w naszym wnętrzu ;)
Wskazany dla osób borykających się ze zbyt wysokim ciśnieniem, jak i tych zestresowanych...
Piszę Wam o dobroczynnych walorach zakwasu buraczanego, bo możemy bez stresu pić go w umiarkowanych ;) ilościach codziennie.
Dziś jednak robimy go, żeby zdrowotnie i smakowo móc przygotować barszcz czerwony w Wigilię.
Zakwas buraczany, zakwas na barszcz wigilijny
Potrzebujemy buraki, czosnek i wodę. Kisić buraki możemy w naczyniu kamionkowym, albo słoiku...a na to co wybierzemy niech decydujący wpływ ma miejsce, w którym nasz zakwas będzie się robić. Musi to być miejsce ciepłe...u mnie w tym roku na kuchni (za drugim rzędem ;) palników) dlatego też w słoiku.
Na litrowy słoik, w zależności od wielkości buraków, będzie ich potrzeba 2-3 sztuki. Buraki obieramy i kroimy w niemałe kawałki...słoik wypełniamy do niecałych 2/3 wysokości słoika ;) ...czyli tak trochę ponad połowę. Czosnek - 2-3 ząbki (w zależności jak bardzo czosnkolubni jesteście) też wkładamy do słoika.
Zalejemy nasze buraki wodą, przegotowaną i wystudzoną...całkiem wystudzoną ;)
Sól - nie dodajemy w ogóle :) Dlaczego? Bo tak zakwas nauczyła mnie robić babcia...zapytałam ostatnio o tą sól, to mi odpowiedziała: "w telewizji mówią, żeby dodawać, ale ja nie dodaję, bo wtedy zakwas jest zawsze za słony, poza tym sól jest niezdrowa, a zakwas traci kolor". Kolorystycznego porównania poczynić nie mogę, bo jakoś mi głupio nawet tylko jeden słoik z dodatkiem soli zrobić :)
Buraki nie mogą wystawać ponad poziom wody, a tejże wlewamy nie do samego czubka słoika, ale mniej więcej do prawie pełna ;)
Słoik zakręcamy, tak byle jak nie po męsku, delikatnie :) i odstawiamy w ciepłe miejsce. Zakwas będzie gotowy za kilka dni, za dwa dni możecie zaglądnąć do środka...jeżeli by zrobiła się piana, to wystarczy ją zebrać...za kolejne dwa dni też można sprawdzić i przy okazji skosztować...a za następne dwa może się okazać, że już nasz zakwas jest gotowy :)
Przelewamy (ja przelewam przez gazę) zakwas do butelek i przechowujemy w lodówce.
Co dzień szklaneczka...a już z pewnością Ci co się niestety z antybiotykami lubić muszą...a w Wigilię Bożego Narodzenia wlewamy zakwas do wywaru :)
Na zdrowie ;)
Robię co roku, solę minimalnie, koloru nie traci, jest pyszny!
OdpowiedzUsuńZawsze używam buraków o podłużnym kształcie, dają lepszy kolor.
Czyli czy z solą czy bez jest piękny i pyszny ;)
UsuńTeż taki robię, barszczyk jest pyszny ☺
OdpowiedzUsuńPotwierdzam pyszny pyszny pyszny ;)
UsuńJutro opublikuję u siebie :) Barszcz z takiego zakwasu jest niesamowicie świąteczny!
OdpowiedzUsuńI jeszcze poczucie, że sami go dopilnowaliśmy :) A jakby jeszcze buraki były osobiście wiosną posiane ;)
UsuńKochana, dziękuję Ci za ten zakwas buraczany.
OdpowiedzUsuńAleż proszę ;)
UsuńBeautiful.
OdpowiedzUsuń😉
UsuńA wiesz, że jeszcze nigdy nie jadłam takiego typowego barszczu na zakwasie? Trzeba to kiedyś nadrobić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAbsolutnie trzeba :)
Usuń