niedziela, 2 czerwca 2019

Rzekomosoczewkowość

Operacja zaćmy



I już po wszystkim...albo jeszcze dużo przede mną :)
Jak pamiętacie, tej operacji, co to ją okuliści z zamkniętymi oczami wykonują, bałam się dosłownie panicznie.
Najbardziej dramatycznie było w dwóch momentach, jak dostałam telefon o wyznaczonym nowym terminie :) i w kolejce do przyjęcia do szpitala:) na operację usunięcia zaćmy.  Jak dziecko we łzach :)


Przed 


W dniu przyjęcia nie miałam operacji, tylko jeszcze pewne dodatkowe badania i musiałam mieć podane sterydy. Do wieczora byłam zestresowana momentami, czyli jak wesołe, przesympatyczne w połowie chrapiące współpacjentki były na swoich badaniach, a ja miałam chwilę, żeby sobie przypomnieć ze to już jutro :)

W nocy nie spałam, ale mimo wszystko rano czułam się niesamowicie spokojna, a po wczorajszym strachu nie pozostało nic...Na operację czekałam do nie wiem której, ale o 11:30 wszystko zaczęło się dziać.  Nawet czekanie mnie specjalnie nie nastrajało do myślenia w szarościach, raczej włączyła mi się ciekawość i już na własne oczy chciałam zobaczyć, jak wygląda mityczna fabryka nie tylko usuwania zaćmy, dwa piętra niżej ;)

Przyszła Pani, która miała mnie zaprowadzić na salę operacyjną, wcześniej w me niebieskie oko zaglądnęła jeszcze Pani, która mnie za chwilę operowała i zjechałyśmy...

Słyszałam opinie, że tam na dole jest troszkę, jak w fabryce, ja tego w ogóle nie odczułam...
Jak dotarłam kazano mi położyć się się na łóżku, przykryto mnie prześcieradłem ;) po raz pierwszy, a za moment dwie Panie (i to był najmniej przyjemny moment całej wycieczki ☺) zawiozły mnie w stronę...sali przedoperacyjnej (Panie powinny dostać mandat, człowiek nic nie jadł od rana, dzień wcześniej też nie bardzo miał ochotę, a one z mojej perspektywy leżącej, pędziły z prędkością zbyt dużą jak na szpitalne zakamarki dowożące pacjentów do celu, czyli lekarza ☻)

Podczas


Tu po kolei pojawiały się nowe osoby, każda pytała jak się nazywam, albo jak się nazywam i kiedy się urodziłam:) Jedna z Pań co chwilę przychodziła i zakrapiała oko, inna mierzyła ciśnienie i jeszcze Pani doktor od znieczulenia wypytywała o SM jak się objawia, czy mam niedowłady i ile ważę.

Przewieziono mnie w okolice stołu operacyjnego, chyba najpierw dostałam znieczulenie dożylne, a potem się na niego przełożyłam, albo na odwrót :) i znów przykryto mnie prześcieradłami :)
Przyszła moja Pani mistrz mikroskopu i fakoemulsyfikacji i jako ostatnia zapytała jak się nazywam, po czym przedstawiła się sama i dodała, ze nareszcie doczekałyśmy tego momentu :)
I w tym momencie nie bałam się już niczego, no może tak jeszcze ciut troszeczkę, że znieczulenie nie  jest jeszcze gotowe :) A myśląc o tym momencie dzień wcześniej bałam się najbardziej tego, że operacja będzie długa, że będę katorgi jak w tubie rezonansu znosić, a z mojej perspektywy leżącej znów, to był moment, a w tle leciała muzyka, a nie magnetyczne zgrzyty.

Przełożona na stół zostałam obklejona jakimś czymsiem, a w tym czymsiu Pani wycięła sobie dziurę w odpowiednim miejscu...oko i okolica były umyte i odkażane, najpierw, albo przedtem, nie pamiętam.

Pani profesor usunęła zaćmę, a zaćmę miałam...pokaźną i jeszcze tylnotorebkową, co nie ułatwia zadania (nie mówiąc o tych wszystkich innych rzeczach, które w tym oku jeszcze są), chociaż odnoszę wrażenie, że lekarze naprawdę potrafią to zrobić z przymkniętymi ☻ oczami :)
Potem tylko usłyszałam, że Pani musi przycisnąć, jak umieszczała moją nową soczewkę i to było jedyne coś co czułam, a jakby wcale.
W jeszcze ostatnim punkcie poproszono mnie o spojrzenie w światło, albo najpierw ;)

Odklejono gumy przyklejono opatrunek kazano otworzyć prawe oko i z powrotem przeniosłam się na jeżdżące łóżko, znów prześcieradło i wywieziono mnie poza salę operacyjną, zaraz pojawiły się Panie od mandatu i odwiozły tam skąd ostatnio zabrały...

Jakiś Pan wpisał godzinę...była 12:30. Od momentu wyjścia z sali do tego punktu minęła godzina.
Za chwilkę kazano zejść z łóżka, bo przyszła po mnie Pani przewodnik, która kazała usiąść na wózku inwalidzkim, pojechałyśmy na górę.

I to był koniec.


Po - przemyślenia ;)


Co widziałam, podczas pracy operatorki...tego Wam nie opiszę, bo to zostawię dla siebie, nie każdemu mogłoby się spodobać...ale nie widziałam tylko światła :)


Zapomniałam Wam wspomnieć, że pierwszym punktem wycieczki było przyodzianie się w śmiertelnicę, jak koszulę nazwała jedna ze współlokatorek ;) I żeby nie było, dość bardzo trafne było to skojarzenie, śmiertelnicę - koszulą śmiertelną, przypominała w rzeczywistości, choć w ludowych zwyczajach były one mimo wszystko choć troszkę finezyjne i z pewnością nie miały krótkich rękawków ;)

Nie widziałam innych pacjentów, poza tymi, którzy w tym samym czasie co ja zjechali na salę operacyjną - jeszcze jak wszyscy na własnych nogach byliśmy. Od momentu pierwszego przykrycia prześcieradłem :) nie widziałam już nikogo...więc mam takie wrażenie, że może i byłam w fabryce, ale w ogóle tego nie odczułam ;)

Jest jedna rzecz , której nie zrobiłam przed i na wszelki wypadek nie zrobię teraz ...nie obejrzę na YouTubie, czy gdzieś, jak wygląda taka operacja, bo na operację zaćmy w drugim - zielonym oku mogłabym mieć nawrót paniki i histerii ;)

W całym moim przydługim wspomnieniu najczęściej (chyba perfidnie, planowo i rozmyślnie ☺) pojawiającym się słowem jest moment ...bo to wszystko dla mnie w tym wszystkim trwało prawdziwy moment :)

Dziś jest piąty dzień po zabiegu.


Rana goić się ma ok. 6 tygodni. W tym czasie mogę odnosić wrażenie "ciała  obcego" pod powieką...nie czułam, do wczorajszego wieczora :). A przez pierwsze trzy dni miałam wrażenie drgającego oka..i raz delikatny ból ogólny jego samego właśnie.

Punktów w zaleceniach dla pacjenta po operacji zaćmy jest 17, a taki najbardziej nie wiem jaki, bo niekoniecznie fajny, nakazuje zachować oszczędzający tryb życia - jak w trakcie pobytu w szpitalu :)

A co z tytułem, o rzekomosoczewkowości ...pseudosoczewkowość to terminy odnoszące się do wszczepionej sztucznej soczewki, po usunięciu zaćmy...więc od dziś mam rzekomosoczewkowość póki co oka lewego.

Dobrej niedzieli ;)

15 komentarzy:

  1. Ja mam za sobą oba oczy ( albo oba oka). Inna klinika, więc inne zwyczaje. Elegancka jednorazowa piżamka operacyjna, w wybranym rozmiarze. Wszyscy bardzo mili. Jestem dwa tygodnie po drugim oku, dwa miesiące popierwszym, i już nic nie czuję, normalnie funkcjonuję. Jedynie co, to jeszcze miesiąc czekania na ostateczną stabilizację, i wreszcie nowe okulary, bo jednak te ktore mam teraz, tymczasowe, są niedoskonałe. Przy pierwszym oku chyba za słabe znieczulenie, bo jednak moim zdaniem zbyt wiele czułam, przy drugim totalny luzik. Owszem, co widziałam , to widziałam. Ale spoko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewentualnie oboje oczu :)
    Ja na moją śmiertelnicę zdecydowanie nie narzekałam :) nie miała może falbanek ;) ale prostota zawsze będzie chyba w klinicznej modzie ;)
    Co widziałam, to widziałam :) to ładne :) I cieszę się, że to nie jest nienormalne, że się to i owo widzi :)
    Ja póki co pisze i czytam używając starych okularów i zasłaniając nowe oko...ale do dwóch tygodni Pan optyk z sąsiedztwa obiecał, że soczewka będzie...a okulary...się zobaczy za miesiąc :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Opisane bardzo interesująco, niczym lekki thriller... samo grzebanie w oku nieco mnie przeraża, choć mój tato miał taką operację i teraz czyta bez okularów.
    Czy możesz powiedzieć, że strach miał wielkie oczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał wielkie :) Choć jeszcze nie będę chojraka, przed drugim okiem udawać ;)

      Usuń
  4. Cieszę się razem z Tobą Basiu, że już po i że nie było tak strasznie. Drogi raz to już będzie z górki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taką nadzieję ;) Jak mi się cos nie przełączy, to będzie sympatycznie ;)

      Usuń
  5. Bardzo się cieszę, że to już masz za sobą. To teraz te 17 punktów skrupulatnie wprowadzaj w życie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się zastanawiam...ile kobiet skrupulatnie przestrzega tych punkcików ;) Bo jestem w stanie być przekonaną, że Panowie mają mniejszy problem z przestrzeganiem ;)

      Usuń
  6. Cieszę się, że już jesteś po operacji. Mam nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina sama wiesz, że życie nie na tym polega żeby wszystko było dobrze ;) Ale bardzo wiem o co ci chodzi i bardzo dziękuję:)))

      Usuń
  7. Oby tylko wzrok się poprawił, to inne sprawy pójdą w zapomnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej starsze osoby cierpią na zaćmę, jednak wiadomo, że to jest tylko grupa podwyższonego ryzyka. Zaćma może nawet dokuczać młodszym osobom. Dobrze, że wszystko poszło bardzo sprawnie. Zazwyczaj taka operacja trwa 2, może 3 godziny i nie jest to nie takiego bardzo skomplikowanego.

      Usuń
  8. Z zaćmą nie ma żartów, należy działać od razu. Z tego co wiem, to świetne opinie ma ta placówka https://cmp.med.pl/cmp-marianska-2/ jeżeli chodzi o skuteczne leczeni zaćmy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Operacja zaćmy to nic strasznego. Nie ma się czego bać. Jest to już w tym momencie normalny zabieg. Warto się zdecydować by poprawić swój komfort życia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że jesteście ♥