środa, 1 kwietnia 2020

Pandemia, panika i...

... prima aprilis


Pandemia, no to trudno zaprzeczać, bo jak ze szkoły przypomnę pandemia to epidemia dotykająca terytoria niejednego kontynentu w tym samym czasie.

Panika...odnoszę nieodparte wrażenie, że w największym stopniu dotyczy ona osób...młodych...średnio młodych. Oczywiście wszyscy jesteśmy młodzi, ale grupa, którą mam na myśli to osoby, które w teorii powinny być najmniej zestresowane epidemią korono wirusa, chociażby ze względu na brak podobnych doświadczeń w swoim dotychczasowym życiu. Stricte takich doświadczeń nikt z tu zaglądających osób nie ma, chociaż na świecie żyć mogą osoby, które były już na tym świecie podczas pandemii hiszpanki...
Wracając do ludzi chyba trochę młodszych ode mnie i moich rówieśników...nas mogło nie być na świecie podczas chociażby stanu wojennego, a i komunizm dla nas istniał raczej z późniejszych opowieści, niż własnych wspomnień...nie pisząc o doświadczeniach.  Dotknął on za to naszych rodziców...a oni, aż takich zapasów nie robią, dotknął naszych dziadków, podczas życia których i najgorsza w historii ludzkości wojna była, a oni nie dość, że zapasów nie robią, to jeszcze się odnoszę wrażenie...mniej boją...
Tu mi się przypomina, jak nie mogłam pojąć, dlaczego na izbie przyjęć przed operacją zaćmy tylko ja ryczałam, a towarzysze, wszyscy w wieku moich dziadków spokojnie z żartem i uśmiechem. Usłyszałam wtedy, że oni już wiele w życiu przeżyli i wiedzą, że nie ma co się bronić, bo po prostu trzeba się poddać temu, co ma się wydarzyć.
Nie przypuszczam, że aż takie podejście mają w sytuacji, gdy słyszą, że ich choroba może dotknąć najbardziej, ale mimo i to jest w nich spokój...spokój, który mąci jedynie, albo aż...samotność od tygodni, samotność dziś i samotność w świątecznych planach...
Co do tej ostatniej, to jednak w Polsce, dla ludzi starszych w szczególności, Święta Wielkanocne są bardziej religijne, nie rodzinne...w przeciwieństwie do Świąt Bożego Narodzenia.

W zeszłym roku i każdym poprzednim takie informacje jakich słuchamy od miesięcy, podane 1 kwietnia, z pewnością odebrane byłyby jako bardzo niesmaczne żarty prima aprilisowe. Niestety nimi nie są, dlatego....

#zostańwdomu 🏠

8 komentarzy:

  1. Tak naprawdę ten spokój jest wszystkim potrzebny...bo jeśli zamartwiasz się na zapas, wsłuchujesz tylko w negatywne wieści, to i sen kiepski i odporność spada, a i tak będzie, co ma być. Dbając o siebie, dbamy tez o to, żeby wirusy i inne choroby nie działały tak zjadliwie.
    Wszelkie świętowanie zeszło na dalszy plan, przynajmniej u nas...nawet o wakacjach nie myślimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jakoś tak dorosłe życie uczy , żeby nie planować...tylko , że ja tak bardzo planować lubię;)

      Usuń
  2. Potrzebujemy spokoju, ja sama staram się unikać nadmiaru wiadomość. Doskwiera mi nie tyle sama praca w domu, co niemożność wpadnięcia do kogoś... Miałam nadzieje że teraz będę mogła pojechać do Mamy a tu nic z tego, telefon zostaje...

    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak sobie teraz pomyślałam , że może telefon to nie tylko telefon...pamiętamy przecież czasy jak ich nie było, a nierzadko dalszych bliskich telegramem informowaliśmy o przyjeździe ewentualnym :)

      Usuń
  3. I chyba właśnie dlatego, że nie mamy takich doświadczeń, jesteśmy na nie mniej mniej odporni. Trudne wydarzenia hartują. Nas, z globalnych wydarzeń, nie miało co zahartować. Jotka ma rację: i tak, będzie, co ma być :) (ten uśmiech, to na przekór wszystkiemu)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie panikuję, ale też nie lekceważę zagrożenia. We wszystkim trzeba zachować zdrowy umiar żeby nie zwariować. Lepiej cieszyć się życiem niż snuć mroczne wizje. A koronawius... Nie on pierwszy i nie ostatni.
    Pozdrowienia ślę

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że jesteście ♥